niedziela, 14 sierpnia 2011

Czy istnieje coś takiego jak „czarny PR”?

Od kilku lat wszyscy w kółko powtarzają, że coś jest winą „czarnego PR”, że politycy umieją uprawiać jedynie „czarny PR” i że to wszystko wina „czarnego PR”. Jeszcze trzy lata temu sama namiętnie nadużywałam tego pojęcia. Jednak w trakcie studiów zwrócono mi uwagę, że tak na prawdę coś takiego jak "czarny PR" nie istnieje. A przynajmniej nazwa tego zjawiska jest nietrafiona. Już tłumaczę dlaczego.

Spójrzmy na początek na elementy pojawiające się w definicjach Public Relations (sam PR jak i wiele innych pojęć nie posiada jedynej, normatywnej definicji, a samych definicji jest chyba tyle co ludzi na świecie ;) ). Możliwe jest jednak wskazanie kilku kluczowych elementów definiowanych przez większość teoretyków - Public Relations jako świadome, zaplanowane, długofalowe budowanie pozytywnych stosunków organizacji z otoczeniem.

Zwróćmy uwagę na słowo "pozytywnych". Chodzi o to, że PR to budowanie pozytywnego wizerunku organizacji. Pojęcie "czarny PR" odnosi się natomiast do działań służących budowaniu negatywnego wizerunku konkurencji. Coś tu nie gra. "Czarny PR" z public relations ma tylko tyle wspólnego, że wykorzystuje jego narzędzia. Ale tak de facto jest to po prostu propaganda i manipulacja. 

Działania rozumiane pod pojęciem "czarnego PRu" są nieuczciwe i nieetyczne. Bardzo szkodzi to wizerunkowi osób z branży, ponieważ media kreują obraz "tych złych piarowców, którzy manipulują faktami i sieją propagandę na prawo i lewo". I ludzie to łapią i powtarzają. Bo oczywiście negatywne opinie się szybciej przyjmują. I też na tym polega wyższość działań PRowskich nad działaniami propagandowymi - budować pozytywny wizerunek oparty na zaufaniu, czasie i współpracy jest zdecydowanie trudniej, niż siać zamęt, rozprowadzać fałszywe informacje, kopać pod kimś dołki i niszczyć wizerunek. Zburzyć jest zawsze łatwiej, niż coś stworzyć. 

Pojęcie "czarnego PRu" będzie na pewno funkcjonowało i dalej się rozwijało, ale być może chociaż kilku czytelników mojego bloga zastanowi się choć przez chwilę i zmieni podejście do tego określenia. Niestety w kontekście zbliżających się wyborów na pewno zintensyfikuje się nadużywanie określenia, ale i nie tylko - nadużywane będą techniki propagandowe. Bo politykowi też jest łatwiej oczernić konkurenta i podważyć jego autorytet, niż zbudować swój własny i powiedzieć coś interesującego.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz