czwartek, 30 maja 2013

moje 2.0

Jestem wielką entuzjastką idei oddania Internetu użytkownikom. Wszyscy tworzą treści i razem to się kumuluje i tworzy jedno wielkie piekiełko Internetem zwane. Ma to swoje plusy, ale ma także minusy. Dla mnie - osoby, która się praktycznie wychowała na serwisach społecznościowych (no może nie od dziecka, a lat nastoletnich)  - nie jest problemem odnaleźć się w tonach śmieciowych treści Internetu i odnaleźć te fragmenty dotykające mnie i spraw mnie interesujących.




Osobiście nie wyobrażam sobie życia bez Facebooka (tutaj utrzymuję kontakt z większością swoich znajomych, umawiam się na spotkania i wyjazdy, a także nie omijają mnie żadne Internetowe smakołyki ostatnich minut), gmaila (i poniekąd g+ , które jest narzucane na użytkowników gmaila - grupy dyskusyjne, czytnik, blogger, zdjęcia w picassie, hangouty... no i sama google wyszukiwarka!), wiki (chcąc nie chcąc to jest szybkie źródło pierwszej informacji - w tym są różne wiki specjalizacyjne, np. tolkienowskie albo z różnych seriali i można szybko przejrzeć ciekawostki), serwisów filmowych jak filmweb i IMDB (dzięki czemu śledzę i aktywnie udzielam się z innymi kinoentuzjastami nowinkami/starociami/przemyśleniami), skype (dzięki czemu mogę się gadać za darmo z każdym i wszędzie!), vkontakte (gdzie utrzymuję kontakt z moimi znajomymi z Rosji, Białorusi i Ukrainy), twittera (czytanie nowinek szybko i wygodnie), Youtube'a (o tak! to jest cała kopalnia ciekawostek, filmów, muzyki, głupich filmów z całego świata), a także całej serii serwisów typu 9gag, kwejk, demotywatory... które skutecznie zabierają czas, ale i podsuwają też co jakiś czas uśmiech :) .

W różnym czasie dominują różne społeczności w moim życiu, ale chyba najbardziej kręcąca jest... ta różnorodność, że tak na prawdę można przeskakiwać zgodnie z aktualnymi zachciankami, potrzebami... A jak nie, to można zawsze się odłączyć i zająć... życiem w realu ;) . Aczkolwiek uważam, że w dzisiejszym świecie multitasking i robienie tysiąca rzeczy naraz jest wymogiem i normalne - w tym odnajdywanie się w czeluściach Internetu bez wątpienia pomaga. Natomiast czy to czasem nie narzuca się na jakość tego co de facto robimy? Więcej możliwości, ale czy wystarczająco korzystamy z tych możliwości? Każdy ma swoje potrzeby i sam może ocenić czy jest zadowolony i chce brać w tym udział czy nie. Jako liberałka uważam, że  wolność i swoboda w Internecie jest piękna, o ile nie krzywdzi innych i nie jest trollowaniem i hejterstwem. Chociaż i to ma swój urok!